Wróć

Czy państwo może przejąć oszczędności obywateli z powodu pandemii?

Krzysztof Duliński
Krzysztof Duliński
Analityk produktów finansowych
Krzysztof Duliński
Krzysztof Duliński
Analityk produktów finansowych

159 publikacji 3214 komentarzy

Recenzent promocji bankowych i autor tekstów poradnikowych dotyczących zarządzania finansami osobistymi będący zdania, że nawet najbardziej skomplikowane zagadnienie można przedstawić w prosty i przystępny sposób.


2 komentarze
Czy państwo może przejąć oszczędności obywateli z powodu pandemii?
Spis treści

Już pierwsze obostrzenia związane z przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się koronawirusa wywołały pojawienie się informacji o zamiarze przejęcia przynajmniej części oszczędności obywateli przez państwo. Pochodziły one z różnych źródeł.

W dużej mierze rozpowszechniali je cyberprzestępcy podsuwający linki do specjalnych stron, gdzie należało się zalogować, by ocalić choć część swoich pieniędzy. W rzeczywistości logowanie następowało na witrynach kontrolowanych przez oszustów, które służyły jedynie do wyłudzenia danych niezbędnych do przejęcia kontroli nad rachunkiem.

Pogłoski o konfiskacie oszczędności skłoniły wiele osób do gorączkowego szukania bankomatów i wypłacania pieniędzy. W efekcie niektóre banki zmuszone były nawet wprowadzić ograniczenia wysokości wypłat.

Jak powstaje plotka? Prezes swoje, ludzie swoje

Pogłoski o przejęciu przez państwo oszczędności zyskały drugie życie po jednym z wywiadów Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR).

Instytucja ta ma wyemitować warte ok. 100 mld zł obligacje. Ich nabywcą byłby Narodowy Bank Polski, a uzyskane w ten sposób pieniądze byłyby przeznaczone na tzw. tarczę antykryzysową. 

We wspomnianej rozmowie prezes PFR nie wykluczył emisji obligacji detalicznych, które byłyby skierowane do zwykłych obywateli. Mogliby oni przeznaczyć swoje oszczędności (jest ich ok. 900 mld zł), przechowywane w bankach na niskooprocentowanych depozytach, na kupno obligacji zapewniających wypłatę wyższych odsetek.

Kolportaż tej informacji przypominał dziecięcą zabawę w głuchy telefon i ostatecznie nie przypominała ona tego, co zostało powiedziane i z jakimi intencjami. Powstało wrażenie, że rząd chce administracyjnymi działaniami skorzystać z oszczędności Polaków.

Silny sektor bankowy

W czasie, gdy gospodarce potrzebny jest spokój i rozważna pomoc, wszelkie wiadomości, które mogą je zdestabilizować, są bardzo niebezpieczne. Dlatego szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys postanowił wydać oficjalny komunikat, który przeciąłby wszelkie spekulacje.

W informacji zamieszczonej na stronie PFR czytamy:

Polski sektor bankowy należy do jednego z najsilniejszych na świecie. Ma wysoką płynność oraz kapitały na poziomie, którego może pozazdrościć nam większość krajów Europy. Nasze oszczędności są tam bezpieczne i gwarantowane przez państwo.
Państwo (…) nie tylko, że nie planuje żadnego rzekomego “skoku” na oszczędności, ale daje ich pełne bezpieczeństwo. I choć zdarzają się słabsze instytucje finansowe i warto zwracać uwagę, gdzie lokujemy nasze środki, to absolutnie możemy czuć się bezpiecznie.

Całość komunikatu, wraz z analizą, jak powstawał fake news, znajdziesz tutaj.

Procedura trwająca miesiąc

Nie ma żadnych oznak, że rząd planuje szukać pieniędzy na pokonanie koronawirusa w kieszeniach obywateli, ale i tak co pewien czas plotka odżywa. Warto więc powiedzieć, jakie działania musiałyby być podjęte, by pogłoski mogły stać się rzeczywistością i jak długo trwałyby przygotowania.

Skoro nie mamy żadnego ze stanów nadzwyczajnych przewidzianych w konstytucji, państwo funkcjonuje normalnie, to stosowne przepisy musiałyby być przyjęte w formie ustawy. O ile ich szybkie przeforsowanie w sejmie można sobie wyobrazić, to na drodze w ich błyskawicznym przyjęciu stanąłby senat, który ma 30 dni na odesłanie poprawionej ustawy do sejmu, który musi się zająć przepisami ponownie. Potem jeszcze podpis prezydenta. Jak widać, musiałoby to wszystko potrwać około miesiąca, a w tym czasie banki byłyby szturmowane przez klientów wypłacających pieniądze…

Zachowaj spokój

Wszyscy jesteśmy zmęczeni obecną sytuacją, widzimy wiele zagrożeń z nią związanych. Nie można jednak dać się zwariować i wierzyć w każdą, nawet najbardziej absurdalną informację.

Warto zastanowić się, czy to, co słyszymy jest możliwe, jak by to mogło zostać zrealizowane i w jakim czasie, czy nie wiązałoby się to z jakimiś konsekwencjami międzynarodowymi? Po choćby krótkiej refleksji z pewnością dojdziemy do wniosku, że wiele z informacji z pewnych i sprawdzonych źródeł, to w rzeczywistości fake newsy.


Oceń artykuł
0
(0 ocen)
Aby oddać głos, wskaż odpowiednią liczbę gwiazdek.
Dziękujemy za Twój głos Dziękujemy za Twój głos

Komentarze

(2)
Sortuj od najnowszych
Dodaj swój komentarz...
W
Wojciech Gałczyński
Gość

A co w przypadku stanu wyjątkowego? Czy Rząd może zarekwirować środki z konta? W jaki sposób musiałoby się to odbyć? I czy można się przed tym uchronić?

Odpowiedz

N
najlepszelokaty.pl
Gość
@Wojciech Gałczyński

Zacznijmy od wyjaśnienia, że Konstytucja przewiduje możliwość wprowadzenia 3 stanów nadzwyczajnych: stanu wojennego (w przypadku zagrożenia z zewnątrz), stanu wyjątkowego i stanu klęski żywiołowej. Sytuacja epidemiczna pozwalałby stan wyjątkowy (w związku z zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli), choć pojawiają się też głosy o opcji stanu klęski żywiołowej. To są spory prawników. Ważniejsze, co można, a czego nie można, zrobić w stanie wyjątkowym.
Konstytucja dopuszcza w nim ograniczenie praw i wolności obywatelskich, w tym prawa do zgromadzeń. Szczegółowa ustawa dotycząca wprowadzenia stanu wyjątkowego pozwala tworzyć warunki dla policji i wojska do większego zaangażowania się w pomaganie obywatelom, reglamentacji żywności czy ograniczania wzrostu jej cen. Jest też możliwość domagania się przez przedsiębiorców od państwa odszkodowań za poniesione straty w związku z brakiem możliwości normalnego funkcjonowania ze względu na wprowadzenie stanu wyjątkowego (np. zepsute zapasy, konieczność druku nowych materiałów informacyjnych po odwołaniu imprezy).
W przepisach nie ma zapisów pozwalających rządowi na przejmowanie oszczędności obywateli, konfiskowanie ich majątków. Zresztą, dopóki istnieją inne sposoby (np. emisja obligacji zagranicznych, „drukowanie” pieniądza przez NBP, obniżenie stóp procentowych by zmniejszyć koszty obsługi zadłużenia), to nie miałoby to żadnego sensu. Spowodowałoby olbrzymie straty wizerunkowe, utratę wiarygodności, co w przyszłości przełożyłoby się na kłopoty z pozyskiwaniem inwestorów.

[Krzysztof]

Odpowiedz