Jeszcze do niedawna śmialiśmy się z zerowych stóp procentowych w strefie euro oraz ujemnego kosztu pieniądza w Danii, Japonii i Szwajcarii. Od czasu do czasu pisaliśmy np. o „bardzo wysokim” oprocentowaniu depozytów w bankach niemieckich lub włoskich, na których można było zarobić 0,1% w skali roku. Przyszedł koronawirus i przestało być nam do śmiechu. Wystarczyły trzy tygodnie na przełomie marca i kwietnia, aby główna stopa procentowa NBP została obniżona z 1,5% do 0,5%. W efekcie średnie oprocentowanie lokat w polskich bankach spadło o połowę, a znalezienie jakiejkolwiek oferty pozwalającej chociaż pokryć koszty inflacji stało się zwyczajnie niemożliwe (sprawdź nasz ranking).
Czekają nas dalsze obniżki stóp?;
Niestety istnieje ryzyko, że będzie jeszcze gorzej. Nie jest bowiem pewne, czy Rada Polityki Pieniężnej celem stymulowania gospodarki nie zdecyduje się na kolejne obniżki (w skrajnym scenariuszu stopy mogą być sprowadzone nawet poniżej zera). Czy stanie się tak już podczas najbliższego posiedzenia? Zdania analityków są podzielone. Podział opinii obserwujemy także wśród samych członków Rady. Niektórzy z nich, jak Łukasz Hardt, Eugeniusz Gatnar i Kamil Zubelewicz, mają ewidentnie jastrzębie nastawienie. Szczególnie widoczne jest to u tego ostatniego, który w niedawnej wypowiedzi dla mediów stwierdził, że obniżki stóp dokonane przez RPP wywołały skutek odwrotny do zamierzonego. Doprowadziły bowiem do osłabienia polskiej waluty oraz mocno uderzyły w sektor bankowy (niższe stopy to spadające odsetki z kredytów, których wysokość nie rekompensuje bankom ryzyka związanego z ich udzielaniem).
Do obozu jastrzębi można zaliczyć również Jerzego Kropiwnickiego. Jeszcze do niedawna były prezydent Łodzi znany był raczej z bardziej gołębiego nastawienia (czyli zakładającego łagodzenie polityki pieniężnej). Jednak w ostatniej wypowiedzi dla mediów dał do zrozumienia, że RPP powinna zacząć raczej myśleć o podnoszeniu stóp niż o ich dalszych obniżkach. Być może w ciągu bieżącego roku lub w nieco dłuższym okresie można byłoby wracać ze stopami do normalnych poziomów” – powiedział, mając na myśli poziomy obserwowane w latach 2015-2019.
Gołębie w delikatnej przewadze
Odmiennego zdania jest z kolei Eryk Łon, uważany za największego gołębia wśród członków Rady. Jego zdaniem stopy procentowe należy jeszcze przez dłuższy czas utrzymać na niskim poziomie, gdyż to pobudza inwestycje i konsumpcję. Łon nie wyjaśnia jednak, czy według niego „niski poziom” oznacza stopy wynoszące 0,5% (czyli tyle co obecnie), czy być może jeszcze mniej (np. zero). W gołębim tonie wypowiada się także Grażyna Ancyparowicz. Jej zdaniem koszt pieniądza mógłby być niższy niż obecnie, choć jeśli już, to obniżka mogłaby mieć miejsce dopiero w drugiej połowie roku. Członkini Rady wyklucza jednak cięcie stóp poniżej zera.
Sporą niewiadomą jest natomiast opinia Adama Glapińskiego. Jego konferencja po kwietniowej obniżce została odwołana. Od tego czasu prezes NBP nie udzielił też ani jednej wypowiedzi, w której nawiązywałby do przyszłego poziomu stóp procentowych. Jednak znając jego umiarkowanie gołębie nastawienie, na żadne radykalne kroki raczej byśmy nie liczyli.
W interesujący sposób na temat stóp procentowych wypowiada się za to nowy członek RPP – Cezary Kochalski (zasiada w niej od grudnia 2019 roku). Według niego Rada ma jeszcze niewielką przestrzeń do dalszych obniżek stóp (wliczając w to możliwość wprowadzenia ujemnych stóp procentowych). Ekonomista podkreśla przy tym szczególne znaczenie działań skoncentrowanych na wspieraniu płynności sektora finansowego.
O tym, że niskie stopy wspierają gospodarkę, przekonany jest także Rafał Sura. Bez złagodzenia polityki pieniężnej recesja w Polsce trwałaby dłużej i byłaby głębsza – powiedział na początku maja. Dodał również, że RPP wprowadziła także niestandardowe narzędzia chroniące gospodarkę i system bankowy, takie jak skup obligacji oraz kredyt wekslowy. Z jego wypowiedzi nie wynika jednak, czy Rada ma zamiar kontynuować łagodzenie swojej polityki, chociażby przez obniżenie stóp.
Ostatnim z członków RPP, którego opinię przeanalizujemy, jest Jerzy Żyżyński. Przez analityków uważany jest za jednego z największych „gołębi” wchodzących w skład Rady. Mimo to, w niedawnym komentarzu dla agencji prasowej PAP, dał do zrozumienia, że jest raczej przeciwny nadmiernemu obniżaniu kosztu pieniądza. Nie jestem za tym, by stopa procentowa spadła do zera – powiedział Żyżyński, dodając, że kiedy gospodarka wyjdzie na prostą, będzie trzeba zacząć je podnosić.
RPP jednak nie zmieni stóp?
Podsumowując – wśród dziesięciu członków Rady Polityki Pieniężnej mamy trzech zdecydowanych jastrzębi (Hardt, Gatnar, Zubelewicz), którzy niemal na pewno nie poprą ewentualnego wniosku o dalsze obniżki stóp. Przeciw mogą być także Grażyna Ancyparowicz, Jerzy Kropiwnicki oraz Jerzy Żyżyński. W ich przypadku przewidzenie tego, co zrobią, jest już jednak obarczone znacznie większym ryzykiem pomyłki.
Członek rady | Głos |
---|---|
Łukasz Hardt | przeciw |
Kamil Zubelewicz | przeciw |
Eugeniusz Gatnar | przeciw |
Jerzy Żyżyński | raczej przeciw |
Grażyna Ancyparowicz | raczej przeciw |
Jerzy Kropiwnicki | raczej przeciw |
Eryk Łon | za |
Rafał Sura | za |
Adam Glapiński | za |
Cezary Kochalski | za |
Wniosek o obniżkę (zakładamy, że najprawdopodobniej złoży go Eryk Łon) może z kolei spotkać się z ewentualną aprobatą prezesa NBP – Adama Glapińskiego, Cezarego Kochalskiego oraz Łukasz Sury. Przy takim rozkładzie sił stopy procentowe w maju pozostaną na dotychczasowym poziomie (głosowanie dałoby wynik 6 do 4). Trzeba jednak pamiętać, że w razie ewentualnego remisu decyduje zdanie przewodniczącego Rady, czyli Adama Glapińskiego. Wpływ na ewentualny wynik może mieć też absencja któregoś z jej członków (podczas ostatniego głosowania Eugeniusz Gatnar był nieobecny). Z drugiej strony możliwy jest także „jastrzębi” scenariusz, w którym wniosek o redukcję stóp w ogóle nie wpływa lub też zostaje odrzucony stosunkiem 9 do 1.
Jak więc widzimy, przewidzenie poziomu stóp procentowych w najbliższym czasie jest trudnym zadaniem. Analiza wypowiedzi członków Rady sugeruje, że niewielką przewagę mają obecnie zwolennicy status quo, czyli pozostawienia ich bez zmian. Wystarczy jednak, że któryś z „umiarkowanych gołębi” (mowa głównie o Grażynie Ancyparowicz i Jerzym Żyżyńskim) zmieni zdanie, a stopy mogą pójść w dół. O tym, że czeka nas przynajmniej jeszcze jedna obniżka, przekonany jest obecnie rynek giełdowy. Zgodnie z danymi Reutersa – już latem stawka WIBOR powinna spaść w okolice 0,30%. To z kolei sugeruje, że główna stopa procentowa zostanie ścięta do 0,25%. Czy tak się stanie? Przekonamy się już wkrótce.
Komentarze